Co niedzielę pobliskie miasteczka organizują na zmianę targi staroci. Niedzielne spacery zatem najczęściej urozmaicamy wybierając się na targ, przy okazji łazikując po mieście, pstrykając fotki i kosztując lokalne specjały. Ta dająca poczucie bezpieczeństwa powtarzalność niedzielnego rytuału charakteryzuję się jedną niewiadomą, elementem zmiennym, zaskakującym, nadającym konkretny sens naszym wyprawom - upolowanym nabytkiem. Zakup jest najczęściej zbędny, ale unikatowy, wyciągnięty spod sterty starych gazet, zabawek, kryjący się w pudłach sprzedających starszawych pań i panów, którzy chojnie oferują dwa w cenie jednego, zachęcają do wypróbowywania krzeseł z nóżkami jak sery szwajcarskie, wyczekując na tradycyjne targowanie się o cenę, które z zasady stanowi część przyjemności, a mnie czasami wprawia w zakłopotanie. Na włoskim pchlim targu można znaleźć wszystko; stare mapy, pocztówki, biżuterię, ebonitowe telefony, portrety Il Duce, półwiekowe butelki wina, itp. itd. Dziś znalazłam, między innymi, tę żeliwną parkę, utrwaloną podczas swego pierwszego spotkania, będa teraz cieszyć się intymnością w cieniu domowego fikusa.
2 commenti:
Ta parka wygląda, jakby była kiedyś przymocowana do pozytywki i kręciła się w rytm płynącej melodii.. Piękny łup! Pozdrawiam!
Ależ zdobycz !!!
Niepowtarzalna ... I znakomicie ją nam pokazałaś .
ECh- gdyby można było juz zawsze, a przynajmniej do konca wedrowac po pchlich targach, jarmarkach staroci... ten smak emocji ...
" gorączka szperaczy "
Pozdr. cieplutko
Posta un commento