venerdì 1 aprile 2011

40 elementów dobrej zabawy

Jesteśmy zakochani w tych klockach.

venerdì 25 marzo 2011

Kinomania

Kocham kino. Banalne stwierdzenie, oklepany frazes, ale i najzwyczajniej prawda w moim przypadku. Kocham kino w jego wszystkich przejawach; filmy na dużym i małym ekranie, historię i teorię kina, biografie wielkich osobowości X muzy; reżyserów, aktorów, producentów.
Moja babcia uwielbiała kino, często mówiąc do dziadka "Bogusiu, idę po chleb", wybiegała z domu i znikała na dwie godziny. Po niej odziedziczyłam kolekcję starych zdjęć gwiazd kina, zbiór, który staram sie wzbogacać uczestnicząc w aukcjach, przeszukując kartony z kartkami i zdjęciami na targach staroci.
Moja ciotka pasjonowała się kinem. Uciekała ze szkoły do kina "Żołnierz" i tam pogrążała się bez pamięci w ekranowych historiach. Interesowała się gwiazdami kina, ich życiem, ploteczkami z nimi związanymi. Kiedy byłam nastolatką podarowała mi cztery grube zeszyty wypełnione wycinkami z prasy, zdjęciami z lusterek, itp. Cztery "notatniki akademickie" do których z ogromnym entuzjazmem i przekonaniem wklejała, za czasów swojej młodości, wszystko o swoich ulubionych aktorach i aktorkach. Zeszyty te zawsze wędrowały ze mną, są ciekawym dokumentem lat minionych, lat bez internetu, w których nowe zdjęcie gwiazdy ekranu dostarczało emocji i stawało się inspiracją, chociażby modową. Ciotka, gdy jeszcze systematycznie wypełniała swoje zeszyty, pewnie nigdy by nie pomyślała, że jej pieczołowicie wklejane wycinki o Claudii Cardinale będą z uwagą osobiście oglądane przez samą aktorkę. I że ta wielka gwiazda nawet się wzruszy, zadziwi i napisze piękną dedykację, nie, nie tylko dla mnie, ale i dla ciotki, która następnie wpis oprawi i zawiesi na honorowym miejscu w salonie. Warto mieć pasje, bo oprócz satysfakcji mogą one dostarczyć ogromnych wzruszeń.

lunedì 21 marzo 2011

Let there be light

Drogie dzieci, małe i duże, w ten oto sposób dotarliśmy do ostatnich zdjęć pokoju synka. Na załączonych obrazkach widać wejście oraz okno nad nim. Wszyscy, łącznie z nami mieszkańcami, są zaskoczeni ilością światła w tym pokoju. Wydawałoby się, że brak okien ściennych to ogromny problem, że ciemno wszędzie, co to będzie, co to będzie ale, nic bardziej mylnego, to najjaśniejsze pomieszczenie w domu.
Okno jest niestety bardzo wysoko, i mimo wzrostu koszykarza, otwieranie go i mycie jest dla mnie trudne. Zastanawiam się nad jakimś elektrycznym systemem open/close .. zobaczymy.


Fairy lights dostałam w prezencie, pochodzą ze sklepu Tchibo (sprzedają tam od czasu do czasu naprawdę fajne rzeczy) i mają słodkie, pastelowe kolory. Wydziwiałam trochę na początku, upinałam je nad schodami, łóżeczkiem, wokół szafy, ale brakowało mi przekonania do tych aranżacji, i tak, w końcu, kupiłam wianuszek, oplotłam go sznurem światełek oraz dodałam wstążkę z kolorowymi literkami.
Tak patrzę na to zdjęcie i widzę, że fairy lights są przy fairy tales, i wszystko mi się zgadza.

giovedì 17 marzo 2011

Oto jest szafa

Szafa jaka jest, każdy widzi. Ikea. Zwykła, prosta i przede wszystkim baaardzo pojemna. Nie wiem jak wy, ale ja bardzo lubię jak ktoś zamieszcza zdjęcia swoich biblioteczek, szaf, szafeczek i szuflad, otwartych, uzewnętrznionych. Muszę bowiem coś wyznać (wyobraźcie sobie teraz, że siedzimy w kręgu w jakiejś wynajętej sali i właśnie wstaję z miejsca, zbieram się w sobie i...) otóż jestem maniakalnym układaczem, i dodaje mi sił fakt, iż jest nas więcej. Poza układaniem, bardzo, ale to bardzo, lubię patrzeć na zorganizowane przestrzenie u innych. Także tak. Jeśli komuś o tym powiecie, to się wyprę. Niżej szafa w wydaniu skromnym i dyskretnym, oraz w wydaniu bezwstydnie rozwartym na oścież.

Nad szafą zaś ciekawostka, o której wspomniałam poprzednio, wejście na strych! Ale strych taki, że aż strach, więc powstrzymam się ze zdjęciami. W każdym razie, robi się, i nie omieszkam podzielić się rezultatami .

cdn..

domenica 13 marzo 2011

Pokój synka

Pokój dziecka. Temat rzeka, ba, ocean. Nieprzebrane inspiracje, szalone pomysły, zanurzenie się w fatazjach z dzieciństwa (pirackie statki, domki na drzewie), ale i aspekt praktyczny, bicie się z myślami o umykających latach i o tym , jak szybko dzieci dojrzewają, jak zmieniają się ich zainteresowania i gust.

Pokój synka jest dziwaczny, bez okien ściennych, za to ma okno w suficie, schodki prowadzą na mały podeścik z widokiem na klatkę schodową (!), jak mówił Obelix "ci Rzymianie są szaleni". Rzeczywiście dom jest bardzo stary, a zaraz obok mamy wykopalisko archeologiczne, cudnej urody łaźnie rzymskie, więc coś jest na rzeczy. Wracając do wspomnanego pokoju, zastaliśmy go tak..
Po długich namysłach na ścianach pojawił się limonkowy kolor, a meble miały być jasne i proste. Od razu wiedziałam, że pokój nie będzie tematyczny, żadne tam samochodziki, kolejki czy Kubusie Puchatki, ale że będzie zwyczajnie, kolorowo, wesoło i jasno. Wyszło tak..

Łóżeczko naszego 14 miesięcznego brzdąca, gdyby ktoś się nad tym zastanawiał, jest jeszcze w naszej sypialni, dla wygody, naszej. Jest jeszcze duża szafa naprzeciwko tej ściany, i coś jeszcze, ale o tym następnym razem. Natomiast o niektórych drobiazgach z pokoju synka będą osobne wpisy, oj jak zacznę, to my chyba z tego pokoju nie wyjdziemy do lipca..

venerdì 11 marzo 2011

A kuku!

Wracam, by podzielic sie inspirujacymi zjawiskami, ksiazkami, filmami. Zmiany nastapily u mnie duze, ogromne, epokowe. Jest syn, jest dom, jest drzewo. Wszystko to cieszy, i o tym tez bede chciala popisac.
Synek

giovedì 30 aprile 2009

Element przypadkowości

Zablokowało mnie, wciągnęło w wir i nie puszcza. To wina szaleńczego pędu i rozkwitu wiosennych dni, który przekłada się u mnie na nagły wysyp zdesperowanych studentów na gwałt szukających sposobów na szybkie przyswojenie języka angielskiego; nawał pracy w związku z wkroczeniem firmy na rynek chiński oraz różne ciekawe wydarzenia, decyzje i porywania się z motyką na słońce. Popołudnia i wieczory mam zatem wypełnione lekcjami. Wczesna pobudka, praca, lekcje, przygotowywanie się do lekcji, podtrzymywanie kontaktów z przyjaciółmi i znajomymi, dom w końcu, który u mnie musi być zawsze ogarnięty, uporządkowany, bo inaczej nie mam puntu odniesienia i bałagan najzwyczajniej zaczyna rządzić nie tylko na zewnątrz, ale i w głowie. Wonder woman od siedmiu boleści.
Dużo się dzieje i tak pewnie jest lepiej, rzeczywistość upomina się o uwagę. Aktywny udział w blogowej społeczności nieco ucierpiał. Oczywiście podpatruję moje ulubione blogi, czytam i cieszę się z nowych postów, ale nie komentuję, wychodząc z założenia , że nawet najkrótsza uwaga, zdanie powinno być nasycone prawdą i sensem, a osiągniecie takich poziomów wypowiedzi uwarunkowane jest wewnętrzym spokojem, czasem i uwagą. Na tworzenie, wymyślanie, czasu jest, kruca bomba, mało. Nabrałam jednakże bardzo przyjemnego nawyku, przed snem biorę do rąk książkę i..nie, nie czytam, koloruję! Rysuję, szkicuję. 10 minut dziennie, genialna rozrywka. Książka jest niezwykła, Drawing for the Artistically Undiscovered autorstwa Quentina Blake'a(tak, tego od książek Dahla!) i Johna Cassidy. Dziełko jest niezwykle przyjemne w dotyku, połączone spiralą i uzupełnione plastikowym piórniczkiem, w ktorym kryje się czarny cienkopis oraz kredki akwarelowe, czerwona i czarna. Jest to właściwie kurs rysunku z ćwiczeniami, okraszony doskonalym humorem angielskim. Przykład? Oto, co autorzy piszą o Elemencie Przypadkowości

The Accident Factor
Some drawings come off. Some don't .[...] Some drawing are blessed, some aren't. But don't be alarmed. Here's a way to turn this reality to excellent use:
When a drawing works, it's your fault entirely. When it doesn't, it's not. It's the drawing's.